Wielka miłość na zamku w Maleszowej



... Alboż to mała chluba dla kobiety być pierwszą, jedyną i ostatnią miłością prawdziwie męzkiego serca? Kazimierz Pułaski miał podobno lat szesnaście, gdy poznał piękną starościankę nowomiejską w Maleszowej (Maleszowa, ile słyszeliśmy, dziś Tarnoskałą przezwana, leży w obwodzie Stopnickim, w dawnym powiecie Szydłowskim). Poznał, i na całe życie pokochał. Towarzyskie położenie żadnej zbyt trudnej do przełamania nie stawiało między nimi zapory. Rodzina Pułaskich, szła z ubogiej wprawdzie szlachty podlaskiej; od wsi Kostro-Pułazic w okolicach Nurca nazwisko swoje wzięła; ale było to przecież czysto herbownych karmazynów nazwisko, kiedy jw. panna Anna Pułaska rodzona siostra pana Kazimierza, wstępując roku 1755 do Kanoniczek, legitymowała się z ośmiu swoich nieprzerwanych  herbów po mieczu i po kądzieli. Prócz tego już od pradziada Pułascy na wierzch wypływać i obywatelskie godności piastować zaczynali... 

... Później ta kolosalna fortuna szlachecka zupełnie się wyczerpnęła, wtenczas jednak gdy młodziuchny Kazimierz odwiedzał Maleszową, była w chwilach najpotężniejszego rozrostu, i od Wielkopolski do Podola przeszło sto folwarków i posiadłości ziemskich obejmowała. Stosunki przez Lubomirskich zbliżyły zapewne starościca Wareckiego do pięknej Franciszki, wiek jego nie dojrzały musiał główną przeszkodę stanowić ze strony rodziców, gdyż nawet pannie daleko więcej się podobał, niż ów przesuwający się w dzienniku kasztelanic Kochanowski. Dopiero później, gdy ją wpływ książąt Lubomirskich otoczył, gdy starania królewicza Karola głowę jej zawróciły, wrażenie pierwszych uczuć się zatarło. Po kilkunastu latach Kazimierz Pułaski w przejeździe swoim przez Drezno widział się z księżną kurlandzką, był u niej, parę godzin rozmawiali z sobą, a gdy biedny wrócił do czekającego nań przyjaciela, nie nad swoim, ale nad księżny losem się użalił. "Purpura i honory nie dają satysfakcyi i ukontentowania. Ta biedna Franusia nie jest szczęśliwą." Z majątku i wszelkich funduszów ogołoconemu. księżna kurlandzka przesłała tysiąc dukatów do Frankfurtu, Pieniądze te ułatwiły mu podróż do Ameryki, gdzie w dniu 9 Października r. 1779 przy szturmie Savannach od kuli armatniej mając nogę urwaną, a strzałami karabinowemi pierś kilkakrotnie przeszytą; w niespełna godzinę skonał, z imieniem ukochanej swojej na ustach: "Oh! Franusiu! Franusiu! gdybyś..."

Urywki z książki pt. "Dzieła Klementyny z Tańskich Hofmanowej. Dziennik Franciszki Krasińskiej - objaśnienia. Warszawa 1875 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Urywki z historii szkoły w Szczecnie

Czarna - wieś z dwóch parafii... Drugni i Pierzchnicy

Zapomniana bitwa pod Włoszczowicami - 21.01.1864 r.